niedziela, 27 października 2013

The Kings of Summer

Hej! Wieku temu - właściwie nie wieki, ale czas płynie tak szybko, że czasem trudno się zorientować, co miało miejsce dzień temu, a co pięć dni temu - miałam okazję obejrzeć bardzo dobry film z udziałem młodych, jeszcze nie tak znanych aktorów, który - muszę to przyznać - całkiem mi się podobał. Szczególnie jeśli chodzi o tematykę, z którą właściwie wcześniej się nie spotkałam, dlatego też postanowiłam coś o nim napisać. Z braku czasu nie mogłam zrobić tego wcześniej, więc zabrałam się za to dzisiaj (choć film widziałam jakiś tydzień temu).


Film opowiada historię trzech nastoletnich chłopców, którzy postanawiają spędzić wakacje, żyjąc w lesie w zbudowanym przez siebie domu i żywiąc się wyłącznie tym, co znajdą bądź upolują. Dlaczego decydują się na taki krok? Dwaj z nich - Joe i Patrick - mają dość swoich rodziców. Nie potrafią się z nimi dogadać. Czują się lekceważeni, niezrozumiani. W pewnym sensie także zagubieni. Biaggio - trzeci z chłopców - dołącza do nich. Każdy z nastolatków pragnie przeżyć historię swojego życia, stać się mężczyzną, zrobić coś samemu, poczuć się wolnym...

Oczywiście, nie wszystko idzie według planu. Polowanie nie kończy się tak, jakby tego oczekiwali. Mieszkanie we trójkę staje się monotonne. Brakuje też rozrywki związanej z nieobecnością innych osób. Do tego dołączają miłosne rozterki, przez które przyjaźń od dziecka zostaje wystawiona na ciężką próbę...

Po pierwsze, szczególnie podobał mi się, jak wcześniej ujęłam, scenariusz Chrias Galletta. Nietypowa historia. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam w żadnym innym filmie. Do tego reżyseria Jordana Vogta-Robertsa. Świetne ujęcia. Jordan sprawił, że w tę historię łatwo uwierzyć. No i klimat - trzeba to zobaczyć, żeby to poczuć! Warto też wspomnieć o grze aktorskiej. W rolach głównych pojawili się: Nick Robinson ("Nie-przyjaciele", "Melissa i Joey"), Gabriel Basso ("Super 8", "Słowo na R") oraz Moises Arias ("Hannah Montana", "Tatastrofa", aktor pojawi się także w "Grze Endera"). Myślę, że aktorzy zagrali naprawdę dobrze. Szczególnie, jeśli spojrzymy na filmy, w których grywali wcześniej oraz ich dosyć małe doświadczenie aktorskie.




Nie mogę nie wspomnieć o muzyce. Po pierwsze, tej skomponowanej przez Ryana Millera. Po drugie, tej dobranej na użytek filmu. Była niesamowita. Podobały mi się w szczególności kawałki wzorowane trochę na lata 60. W ucho wpadły mi dwa utwory: "17" w wykonaniu Youth Lagoon oraz "The Youth" zespołu MGMT.

Historia, choć świetnie przedstawiona i której dałam praktycznie same plusy, ma też pewien minus, a jest im naiwność. Jakoś trudno mi uwierzyć, że trzech nastoletnich chłopców było w stanie w kilka dni zbudować domek w środku lasu, w zakątku, którego praktycznie nikt nie potrafił odnaleźć. Poza tym, jak udało im się zatargać te wszystkie belki do "magicznego miejsca"? I najważniejsze - jak udało im się bez zwracania uwagi innych ludzi przenieść niektóre elementy placu zabaw do lasu bez żadnego samochodu, wózka itp.? Poza tym rodzice nastolatków zgłosili ich zaginięcie. Ich zdjęcia pokazywane były w telewizji, więc kiedy wychodzi z lasu - wierzcie mi, było tak - to jak to możliwe, że nikt ich nie rozpoznał? Hmmm...?

I tylko tyle jestem w stanie mu zarzucić. Ogółem uważam, że to świetna produkcja i warto ją zobaczyć. Historia zawiera w sobie psychologiczny podtekst dla rodziców i ich dzieci, może właśnie dlatego warto go zobaczyć? Żeby w przyszłości nie popełniać tych samych błędów co tata Joe'go i rodzice Patricka? Polecam wam ten film naprawdę gorąco! Z pewnością nie będzie to stracony czas!

Pozdrawiam, Inka

2 komentarze:

  1. I znowu kusisz! Koniecznie muszę obejrzeć ten film:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem na etapie zbierania się do obejrzenia tego filmu. Zachęciła mnie fabuła, a Twój opis dodatkowo mnie przekonał :)

    OdpowiedzUsuń