poniedziałek, 19 maja 2014

Opening Credits

Cześć! Tym razem notka serialowa. Chyba dlatego się tutaj pojawia, bo od dawna chciałam się podzielić z czytelnikami bloga moimi odczuciami odnośnie czołówek seriali. Poza tym serialowy sezon dobiega końca (przynajmniej dla większości produkcji, które oglądam), dlatego to będzie moje małe pożegnanie z produkcjami, zwłaszcza że w przyszłym roku czeka mnie matura i właściwie nie będę miała na nie czasu. No to do dzieła!

VIKINGS


Czołówka "Wikingów" od samego początku przykuła moją uwagę. Nie tylko poprzez samo wykonanie i muzykę, która strasznie mi się podoba. Jest to utwór Fever Ray pod tytułem "If I Had a Heart". Mimo iż został on zaklepany do czołówki "Vikings", pojawiał się też w pojedynczych epizodach innych seriali. W każdym razie czołówka ma swój nordycki klimat i dlatego tak bardzo mi się podoba.

TEEN WOLF


Czołówka "Nastoletniego Wilkołaka" zmieniała się co sezon. Od samego początku podobała mi się muzyka, choć muszę przyznać, że czołówka z pierwszego i drugiego sezonu jakoś nie przykuła mojej uwagi. Dopiero sezon 3A mile mnie zaskoczył, no i tak już zostało. Czołówka jest naprawdę świetna i, na swój sposób, klimatyczna.

MERLIN


W czołówce "Przygód Merlina" uwielbiam dosłownie wszystko - przedstawienie, muzykę. Ta muzyka ciągnie się za mną od gimnazjum i do tej pory mi się nie znudziła. Uwielbiam ją! Zresztą cały serial wywarł na mnie pozytywne wrażenie, no i czołówka także. Wprowadza w ten średniowieczny klimat: zamek, król, smoki, miłość. Wszystko, czego można oczekiwać od dobrego serialu fantasy.

GRAN HOTEL


Czołówka "Gran Hotelu" nie jest jakaś zachwycająca, za to sam serial i muzyka chwyciły mnie za serce. Uwielbiam je! Kino hiszpańskie jest tak dobrze zrobione, że aż szkoda byłoby tracić czas na seriale, które praktycznie żadnych wartości nie mają. A przy "Gran Hotelu" można się chociaż świetnie bawić!

HOUSE M. D.


Zawsze lubiłam czołówkę "Doktora House'a". Była taka, hmm..., minimalistyczna, a jednak dosadna w przekazie, a mianowicie, że jest to serial medyczny. Jeśli miałabym się kierować tą czołówką, mogłabym zaryzykować, że większość otwierających seriale czołówek, które mi się podobają, są w stylu czołówki do House'a.

BITTEN


Pewnie duża część osób przyznałaby, że czołówka jest do bani albo w ogóle nie ma w sobie niczego, na czym można byłoby zawiesić oko, a jednak mi się spodobała, dlatego postanowiłam się nią z wami podzielić.

REIGN


Jestem strasznie do tyłu z odcinkami "Reign", ale jeśli dobrze pamiętam, ostatnie czołówki były bez wprowadzenia lektora. W każdym razie, kolejna klimatyczna czołówka, która bardzo mi się podoba. Muzyka także.

SLEEPY HOLLOW


Beznadziejna wersja najlepszej czołówki, jaką w życiu widziałam. Jest genialna! Klimatyczna muzyka, klimatyczne obrazy. Czołówka oddaje zresztą klimat całego serialu. Niestety, nie udało mi się znaleźć lepszej wersji, więc dzielę się tą. Jeśli oglądaliście "Sleepy Hollow", jestem przekonana, że wiedzie, iż oryginał wygląda znacznie lepiej. Zresztą to moja ulubiona czołówka i jednocześnie ostatnia, którą wam przedstawiam.

Jeśli macie swoje ulubione czołówki, podzielcie się ze mną nimi w komentarzach!

Pozdrawiam, Inka

poniedziałek, 5 maja 2014

Adaptacje książek dla młodzieży

Cześć, cześć, cześć! Dawno mnie tu nie było. Myślę, że pewnie większość z was o mnie zapomniała :) Ale tym razem - wracam! Nie wiem, na jak długo. Nie potrafię tego określić w tej chwili, ale podczas wakacji z pewnością więcej czasu poświęcę mojemu blogowi i wam, kochani czytelnicy. Dziś przygotowałam dla was notkę o adaptacjach filmowych książek dla młodzieży. Natchnęła mnie "Niezgodna", którą miałam okazję zobaczyć wczoraj na dużym ekranie. Gdyby lepiej się przyjrzeć, ostatnio faktycznie powstaje coraz więcej adaptacji czy też ekranizacji młodzieżówek. Niektóre wychodzą całkiem dobrze, inne - beznadziejnie. Dlatego dziś przedstawię wam kilka propozycji ode mnie i napiszę coś o produkcjach, które wybrałam.

"IGRZYSKA ŚMIERCI"
"IGRZYSKA ŚMIERCI: W PIERŚCIENIU OGNIA"


Chyba ciężko byłoby znaleźć osobę, która nigdy nie natknęła się na słynną trylogię Suzanne Collins - "Igrzyska Śmierci"; osobę, o której uszy nigdy nie obiła się nazwa książek czy też imiona postaci. Jeszcze niedawno cały świat żył Igrzyskami. Plakaty - najpierw promujące książki, potem - filmy, bombardowały nas ze wszystkich stron. Trudno było ich nie zauważyć, przeoczyć je w gonitwie codzienności. Fora internetowe podzieliły się na zwolenników Peetniss i Galeniss. Co chwila wybuchały kłótnie, która para lepiej do siebie pasuje. "Igrzysk Śmierci" nie dało się przeoczyć!

Książki odniosły ogromny sukces. Adaptacja filmowa również nie pozostała w tyle. (Chyba dzięki "Igrzyskom" Jennifer stała się w końcu rozpoznawalna. To wredne, bo w "Do szpiku kości" poradziła sobie znakomicie, jednak dopiero po sukcesie "Igrzysk" ludzie zaczęli powracać do jej wcześniejszych filmów w oczekiwaniu na "W pierścieniu ognia".) W każdym razie "Igrzyska" wywarły na mnie duże wrażenie. Książka była genialna, a film...? Zdecydowanie jej dorównywał, choć ciągle trzymał się nieco z tyłu.

"Igrzyska" bardzo mi się podobały i jest to chyba jedna z najlepszych adaptacji dystopii, które do tej pory miałam okazję zobaczyć. Zarówno pierwsza jak i druga część trzymają wyrównany poziom. Nie mogę doczekać się "Kosogłosa" - szczególnie dlatego, że został on podzielony na dwie części. Dobra wiadomość jest taka, że już w listopadzie będzie można zobaczyć pierwszą część na dużym ekranie :)

"NIEZGODNA"


W przypadku "Niezgodnej" nie miałam jeszcze okazji czytać książek, jednak mam zamiar to nadrobić. Wydawać by się mogło, że adaptacja filmowa to kolejne "Igrzyska". Muszę jednak zaprzeczyć. Nie sądzę, aby sprowadzanie wszystkiego do jednej produkcji filmowej, było czymś dobrym. Jasne, w "Niezgodnej" także mamy walkę ze złem i niesprawiedliwością, młodą rewolucjonistkę, która stara się temu złu przeciwstawiać, pojawia się wątek miłosny, frakcje, będące w pewnym sensie odpowiednikiem dystryktów, ale nic więcej! 

Jako fanka dystopii muszę powiedzieć, że film bardzo mi się podobał. Nie tylko ze względu na sam charakter czy wymowę filmu, ale również dzięki grze aktorskiej, efektom specjalnym czy muzyce skomponowanej na potrzeby produkcji. Dlatego też kolejnej dystopii przeniesionej na duży ekran mówię zdecydowanie: "TAK!" i domagam się więcej :)

"DARY ANIOŁA: MIASTO KOŚCI"


Kolejna interesująca adaptacja. Tym razem także nie zdążyłam jeszcze przeczytać książek (choć pierwsze trzy części od dawna stoją już na mojej półce). Pisałam już o niej kiedyś na tym blogu, dlatego też, żeby nie zanudzać po raz kolejny, odsyłam was do mojej recenzji -> http://deep-into-the-forest.blogspot.com/2013/10/the-mortal-instruments-city-of-bones.html

"CZERWIEŃ RUBINU"


Ekranizacja bardzo mi się podobała, chociaż większość ludzie jeździła po niej, jak tylko się dało. W każdym razie, musiała się spodobać, bo tego lata na dużych ekranach zobaczymy "Błękit szafiru" (który z pewnością nie wejdzie do polskich kin). Nie mogę się doczekać! Wydaje mi się, że "Rubinrot" to jedna z lepszych produkcji o podróżowaniu w czasie i zdecydowanie całkiem dobra historia na samotny wieczór - mnie rozbawiła i od razu poprawiła humor :)

"PIĘKNE ISTOTY"


Pamiętam, że kiedy dowiedziałam się, że na podstawie książki zostanie nakręcony film, nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć, co z tego wyniknie. Książkę dorwałam już po obejrzeniu filmu, dlatego pierwsze wrażenie było czymś w rodzaju "no, taki sobie, mógł być". Jednak gdy przeczytałam książkę i wszystko odżyło w mojej wyobraźni, pomyślałam sobie: "no ej! przecież to była taka dobra książka; jak można było ją tak zmarnować!". Jak większość widzów, nie byłam zachwycona "Pięknymi Istotami". Myślę jednak, że dla wielu osób ekranizacja "Beautiful Creatures" umiliła czas, nawet jeśli nie chcą się do tego przyznać! Gdybym nie sięgnęła po książkę i opierała się jedynie na tym, co zobaczyłam na ekranie, film z dużą dozą prawdopodobieństwa uznałabym za "przeciętniaka". Dane mi jednak było po nią sięgnąć, czego nie żałuję, i wyrobiłam sobie nieco inną opinię. :)

Byłoby mi miło napisać coś o większej liczbie adaptacji czy ekranizacji, ale nie mam na to zbyt wiele czasu. Mimo to w notce warto wymienić takie tytuły jak: "Zmierzch", "Intruz", "Jestem numerem cztery", 'Percy Jackson", "Opowieści z Narnii", "Harry Potter" czy też "Kroniki Spiderwick". Każdy z tych filmów miałam okazję zobaczyć, dlatego też wymieniam tytuły. (Tylko w "Zmierzchu" nie dotrwałam. Zrezygnowałam w połowie drugiej części, gdy mi się przysnęło na filmie.)

Ostatnio wiele słyszy się o adaptacjach. Byłam zawiedziona, kiedy odwołano "Delirium", na podstawie którego miał powstać serial - szkoda. Niedawno w kinach można było oglądać "Akademię Wampirów". Już wkrótce w kinach zagości "Więzień Labiryntu" (nie mogę się doczekać!), "Błękit Szafiru", "Kosogłos". W 2015 r. do kin trafi adaptacja "Upadłych" - jestem ciekawa, jak wyszedł im film. Gdy czytałam książkę, cały świat przedstawiony miałam dosłownie przed oczami. Pewnie się rozczaruję, ale i tak pójdę na ten film do kina :)

Nie wiem, jak adaptacje mają się do książek - jeden zachęcają, by po nie sięgnąć, inne - wręcz odwrotnie. Czasem książka zachęca, by zapoznać się z jej adaptacją. Osobiście wyznaję zasadę: "Najpierw czytaj, potem - ewentualnie - oglądaj.". Jednak z dystopiami jest zazwyczaj tak, że zanim trafię na książkę, do kin wejdzie film, więc pójdę go zobaczę, potem przeczytam książkę i mam mnóstwo mieszanych uczuć - "co było lepsze?".

A jak wy reagujecie na adaptacje? Najpierw książka, a może najpierw film? Które adaptacje są waszymi ulubionymi, a na które oczekujecie tak bardzo, że każdego dnia odliczanie, ile wam jeszcze zostało do premiery...? :)

Zapraszam do dzielenia się swoimi spostrzeżeniami.

Pozdrawiam, Inka