środa, 9 października 2013

Córka Rembrandta

Hej! Po debiut literacki Lynn Cullen sięgnęłam dawno temu, jednak postanowiłam wrócić do tej książki - tak pozytywne wrażenie na mnie wywarła i, muszę to przyznać, nadal wywiera. Już tak mam, że chętnie czytam książki z wątkiem historycznym lub powieści historyczne, które bardzo często spełniają moje oczekiwania. Z "Córką Rembrandta" było tak samo.


Cornelia van Rijn była córką Rembrandta i jego służącej Hendrickje Stoffels. Malarz zakochał się w matce dziewczyny, lecz nie mógł jej poślubić, ponieważ mógł narazić się na stratę dużej części spadku po Saskii - swojej zmarłej żony. Hendrickje i Rembrandta oskarżono o konkubinat. Niedługo po tym wydarzeniu narodziła się ich córka - Cornelia, która otrzymała nazwisko po ojcu. Rembrandt, starzejąc się, popadał w ruinę i izolował się od świata. Przyjmował coraz mniej zamówień. Gdy Cornelia miała dwa lata, Rebrandt stał się bankrutem. Wtedy też wraz z córką i jej matką zamieszkał w dzielnicy Rozengracht. Gdy zmarła Hendrickje, Rembrandtem zajmowała się Cornelia oraz jej przyrodni brat - Titus.

"Córka Rembrandta" to historia Cornelii, o której tak naprawdę wiemy niewiele. Opowieść ta to przede wszystkim fikcja literacka, przeplatana z wydarzeniami historycznymi. Akcja książki rozpoczyna się w momencie, gdy Cornelia jest już żoną Cornelisa Suythofa - ucznia Rembrandta van Rijn. Dzieje się to już po śmierci malarza. Aby mieć pieniądze na podróż do Indii, małżonkowie sprzedają "stare" dzieła ojca Cornelii. Wtedy to właśnie siedemnastolatka wraca do przeszłości. Przypomina sobie, jak żyła, gdy zmarła jej matka, jak musiała opiekować się starym, zdziwaczałym ojcem, który wydawał się zauważać tylko Titusa, jak podczas zarazy starała się przetrwać... Właśnie wtedy, w wieku czternastu, a może piętnastu lat Cornelia poznała Carla - bogatego i przystojnego chłopca, który wydawał się być nią zainteresowany. Na dodatek nastolatkę opuścił jedyny i ukochany brat, który za bardzo zaczął upodabniać się do Magdaleny van Loo - swojej żony i kuzynki...

Czy Cornelia zazna prawdziwej miłości? Czy biedota i ubóstwo rzuci cień na jej związek z Carlem? Czy Cornelia poślubi Cornelisa Suythofa z miłości, a może z wyboru? Jak zmieni się Titus? Czy Cornelia będzie w stanie patrzeć na szczęście brata, który z biedoty i skrajnej nędzy trafi na salony? I jak dziewczyna zostanie potraktowana przez Rembrandta w momencie, gdy opuści go jedyny syn? Czy wtedy ojciec ją zauważy i... pokocha?

"Córka Rembrandta" jest zaskakującą i wzruszającą opowieścią. Gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy na półce w bibliotece, pomyślałam, że to pewnie kolejna "powiastka" o miłości, która nie będzie w stanie przetrwać... I nie wypożyczyłam jej. Rembrandt był dla mnie tylko malarzem. Znałam go z zajęć plastycznych, ale niewiele o nim wiedziałam. Dopiero, gdy niedawno zainteresowałam się jego twórczością, stwierdziłam, że - tak! - chcę wypożyczyć tę książkę. Okazało się, że "Córka Rembrandta" autorstwa Lynn Cullen jest naprawdę niesamowitą książką, która bardzo przypadła mi do gustu.

 Książkę czytało się o tyle przyjemnie, o ile jej język był prosty. Żadnych archaizmów i niezrozumiałych słów. Atutem lektury jest też wspomnienie o dziełach malarza i ciekawostki dotyczące tego, jak powstały. Lynn Cullen zaskoczyła mnie także dlatego, że utworowi daleko było do nudnych, pełnych zbędnych informacji książek o słynnych malarzach. Autorka wyselekcjonowała tylko to, co było najbardziej potrzebne. Dodała do tego tło i dialogi i tak powstała "Córka Rembrandta". Książka może nie każdemu przypaść do gustu, może wydawać się tylko naiwną historyjką, której daleko do prawdy. Ale przecież tak wyglądało życie tych ludzi. W XVII wieku ludzie dzielili się na kasty. Liczyło się to, w której rodzinie się urodziłeś. Jeśli byłaś córką służącej, sama będziesz służącą. Będziesz żyła w biedocie. Jeśli jesteś córką bogacza, też będziesz w przyszłości bogata i odziedziczysz po rodzinie majątek, fortunę...

 Tak, los Cornelii został przypieczętowany długo przed jej narodzinami. Być może nie zaznała ona tyle szczęścia i radości w życiu, ile autorka pozwoliła jej poczuć na kartach powieści, ale... czy to ważne? Wielu czytelników zapamięta ją w taki sposób, w jaki jej postać wykreowała autorka.

"Córka Rembrandta" jest też debiutem pani Cullen, o czym wspomniałam już nieco wcześniej. Mam nadzieję, że ma już pomysł na kolejną książkę. A wszystkim zainteresowanym moją opinią, a także samym słynnym Rembrandtem van Rijnem polecam tę książkę bardzo gorąco! Być może zakochacie się w niej tak, jak ja... Naprawdę warto!

Pozdrawiam, Inka

3 komentarze:

  1. Odkąd się pojawiła, mam ochotę ją przeczytać, a Twoja recenzja nie musiała mnie do tego przekonywać. :) Jeśli mogłabym coś zaproponować, to zmień rodzaj czcionki, jest trochę niewyraźna i oczka mi się buntują. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniałaś mi o tym, że chcę ją przeczytać! :D Naprawdę - kiedyś miałam to zrobić, ale cóż... zapomniałam :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna książka. Bardzo mnie zaintrygowałaś.

    OdpowiedzUsuń