wtorek, 5 sierpnia 2014

Lato drugiej szansy

Cześć! Wakacje od zawsze były dla mnie czasem nadrabiania wszystkiego: książek, które chciałam przeczytać, filmów, które chciałam obejrzeć, przepisów, które chciałam wypróbować... Te wakacje są jednak troszeczkę inne. Nadal nadrabiam mnóstwo rzeczy, jednak nie w takich ilościach, jak robiłam to do tej pory. Możliwe, że to dlatego, iż stałam się teraz bardziej wybrednym czytelnikiem, widzem i smakoszem. W każdym razie przez ostatnie trzy dni czytałam książkę, której tak bardzo nie chciałam skończyć, że kiedy dotarłam na ostatnią stronę, byłam wręcz zdumiona, że to już koniec, że wszystko zostało już napisane i czas pożegnać się z bohaterami "Lata drugiej szansy"...


"Lato drugiej szansy" to historia nastoletniej Taylor Edwards, której życie komplikuje się w dniu jej siedemnastych urodzin, gdy dowiaduje się o nieuleczalnej chorobie ojca. Jednym z jego ostatnich życzeń jest pragnienie spędzenia wspólnych wakacji w domku letniskowym nad jeziorem, w którym ostatni raz byli pięć lat wcześniej. Taylor zostawiła tam wówczas niepoukładane sprawy i niewyjaśnione konflikty, do których za żadne skarby świata nie chce powracać. Jednak nie ma wyboru... Musi wrócić do domku nad jeziorem w Lake Pheonix i spędzić najgorsze, jak to sobie wyobrażała, wakacje w miejscu, w którym duchy przeszłości będą się za nią ciągnąć na każdym kroku...

Powieści takie jak ta, napisana przez Morgan Matson, mają w swoim pakiecie wszystko - łącznie z podbijaniem serc czytelników. Gdy czytałam opis "Lata drugiej szansy" wydawało mi się, że będzie to zwyczajna młodzieżówka: przeciętna nastoletnia dziewczyna, niedogadująca się ze swoim rodzeństwem, napięta atmosfera w domu spowodowana chorobą ojca, wakacyjny romans, przeszłość niedająca o sobie zapomnieć, jednak z przyjemnością muszę stwierdzić, że się myliłam. Powieść Matson nie jest po prostu książką. To historia pisana od serca i prosto z serca. Emocje przeplatają się w niej raz za razem, nie pozwalając czytelnikowi oderwać się od lektury. Jest to jedna z tych książek, które pozostają w twojej pamięci na dłuższy czas i skłaniają cię do zastanowienia się nad swoim życiem.

Muszę dodać, że książka pani Matson jest jedną z tych powieści, które mają swój własny i niepowtarzalny czar i oddziałują na czytelnika na swój niekontrolowany i niezrozumiały dla mnie sposób. Nie wiem, czy kiedykolwiek w swoim życiu przeżyliście coś takiego, że nachodzi was nagle jakaś myśl, a wraz z nią świadomość, że przecież już gdzieś widzieliście coś podobnego. Potem przychodzi pytanie: ale gdzie? I odpowiedź: pewnie w jakimś filmie. Dalej przeszukujecie najskrytsze zakamarki w swojej głowie i dokładnie widzicie te obrazy. Jesteście przekonani, że to musiał być film. Szperacie w internecie, pytacie znajomych, ale oni nie wiedzą, o jaką produkcję może ci chodzić. I wtedy, tuż przed zaśnięciem, gdy czarna noc zalewa świat i tylko blask pojedynczych gwiazd rozświetla drogę, przypominasz sobie, że to wcale nie był żaden film, ale ta niezwykła i niepowtarzalna książka i że to twoja wyobraźnia stworzyła te obrazy sama. Właśnie tak działało na mnie "Lato drugiej szansy". Jakbym oglądała film, choć to wcale nie był film...

Polecam wam powieść Morgan Matson z całego serca. To historia, która wami zawładnie. Być może pokaże wam, że istnieją różne punkty widzenia, różne perspektywy, a wy patrzyliście tylko z jednej strony. Możliwe, że uświadomi wam, że czas na tej ziemi jest ograniczony i należy go dobrze wykorzystać, zanim zostanie wam odebrany. Istnieje szansa, że dzięki tej książce dostrzeżecie, że przecież wszystko jest możliwe, ale przede wszystkim, że każdy człowiek zasługuje na drugą szansę. Polecam gorąco!

Inka

5 komentarzy:

  1. Teraz jakoś głośno o tej książce... A ja nie ukrywam, że strasznie chciałabym ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Napisałaś bardzo dobrą recenzję książki, na którą do tej pory zupełnie nie miałam ochoty. Aż przemyślę zakup ;)
    PS. Wybacz, jeśli się czepiam, ale bardzo trudno czyta się taką czcionkę, jaką masz w postach. Może to tylko moje odczucie, ale literki dosłownie mi się rozjeżdzają, jest zbyt dekoracyjna, by skupić się na tekście zamiast na niej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam chyba o tej powieści, ale teraz - po Twojej recenzji - tytuł dopisuję do swojej listy "must read".

    PS. I ja przepraszam, że się wtrącę, ale czcionka jest rzeczywiście "zbyt dekoracyjna", co nieco utrudnia czytanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wielką chrapkę na tę pozycję!

    OdpowiedzUsuń
  5. zachęciłaś mnie, przeczytam jak tylko wpadnie mi w łapki.

    OdpowiedzUsuń