piątek, 22 sierpnia 2014

Maleficent, czyli wersja bajki o Śpiącej Królewnie jakiej nie znaliście

Cześć! Z pewnością każdy z was kojarzy bajkę o Śpiącej Królewnie - o księżniczce Aurorze, na którą zostaje rzucona klątwa snu i Księciu Filipie, który tą klątwę złamał pocałunkiem prawdziwej miłości. "Czarownica" to produkcja Disneya, która luźno bazuje na słynnej baśni. Oczywiście, zawiera wszystkie najważniejsze informacje, które powielają się we wszystkich wersjach "Śpiącej Królewny", jednak dodaje swoje trzy grosze, rzucając nas na głęboką wodę: czy Czarownica rzeczywiście jest tą złą...?


Bajka o Śpiącej Królewnie od zawsze była moją ulubioną. Produkcję Disneya z 1959 r. widziałam już chyba ze sto razy, jednak wciąż mi się nie znudziła - i chyba nigdy mi się nie znudzi. "Czarownica" to historia skupiająca się głównie wokół Maleficent. Opowiada jej historię od czasu, gdy była małą, słodką duszyczką o dobrym serduszku, aż do momentu, gdy rzuciła na Aurorę klątwę. Co sprawiło, że niegdyś dobra Czarownica stała się "zła"? Dlaczego postanowiła przekląć nowonarodzoną córkę władcy sąsiedniego królestwa? Czy Książę Filip pojawi się w lśniącej zbroi na białym koniu, by uratować dziewczynę? I wreszcie... czy klątwę snu na pewno da się złamać?

"Czarownica" to zdecydowanie kolejny popis Disneya. Wcześniejsza produkcja - "Alicja w Krainie Czarów" - także powaliła widzów na kolana (no dobra, powaliła mnie na kolana). Oba filmy zostały zrobione z rozmachem. Nie oszczędzano na niczym: kostiumy, scenografia, aktorzy - wszystko dopięte na ostatni guzik. Efekty specjalne były niesamowite, aczkolwiek, nie tak zachwycające jak te we francuskiej wersji "Pięknej i Bestii". Muzyka - oddająca wszelkie emocje. I wreszcie gra aktorska - tu niestety mam trochę obiekcji, ale twórcom "Czarownicy" wiele jestem w stanie wybaczyć.



Śliczna Elle Fanning - zdecydowanie ładniejsza od swojej starszej siostry, ale czy bardziej utalentowana...? - o delikatnej urodzie wydawała się wręcz idealną kandydatką do roli Aurory i, oczywiście, musiała wszystko sknocić. Jej gra aktorska była nieprzekonująca, mdła, przesłodzona... Nie, Elle Fanning była okropną Aurorą! Zdecydowanie lepiej wypadłaby w tej roli AnnaSophia Robb albo Chloë Grace Moretz, ale, zdaje się, że nikt ich nawet nie brał pod uwagę. Kolejna postać bez wyrazu - król Stefan, którego zagrał Sharlto Copley. Muszę przyznać, że każdą scenę ukradła mu Angelina, sceneria, właściwie cokolwiek. Aktor mnie nie przekonał - kochający ojciec, dobry król, zdradliwy kochanek? Nie, nie, nie! Książę Filip, który powinien być atutem filmu - w tej roli Brenton Thwaites - zdecydowanie się nie popisał. Właściwie, pokazali go tylko dwa czy trzy razy, ale i tak ta jego rola była do bani. Zresztą coś mi się wydaje, że ten aktor jest już trochę za stary na odgrywanie roli księcia - zwłaszcza przy Elle Fanning.


Jednym z największych atutów filmu była, oczywiście, sama Angelina Jolie. Odkąd pamiętam, uważałam ją za niezwykle utalentowaną aktorkę. Rola Maleficent była dla niej stworzona. Jolie świetnie się spisała, ratując niemal całą obsadę aktorską, która przy niej wypadła niezwykle słabo. Kolejnym atutem były trzy wróżki zagrane przez Juno Temple, Lesley Manville oraz Imeldę Staunton i Sam Riley, grający Diavala. Oni także nieco podratowali film.

Właściwie całość okazała się niezła i oceniłam ją na 8. Muszę jednak przyznać, że w całym zakończeniu - dla niektórych nieco zaskakującym, dla mnie niezwykle przewidywalnym - czego mi zabrakło... Zakończenie zbyt cukierkowe i jeszcze ta wkurzająca Elle Fanning. Nigdy nie czepiałam się tej młodej aktorki tak jak teraz. W "Super 8" naprawdę mi się podobała. Może gdyby nie sknociła roli Aurory, polubiłabym ją bardziej... 

W każdym razie "Czarownica" to kino familijne dla całej rodziny. Obejrzeć warto - a nuż się spodoba! Rodzice mogliby się pewnie troszkę wynudzić, ale dla samej Angeliny warto ten film zobaczyć. Za to dzieciaki z pewnością pokochają nową wersję Śpiącej Królewny i będą domagały się więcej!

Pozdrawiam, Inka

4 komentarze:

  1. A ja przeciwnie nigdy jakoś nie przepadałam za tą baśnią, ani... za Angeliną, ale filmu nie skreślam. Może kiedyś, gdy będę się nudzić, obejrzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ogromną ochotę na ten film i bardzo żałuję, że nie udało mi się pójść na czas do kina:/ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Angelina była genialna jako Maleficent, a Aurora wyjątkowo beznadziejna. Odniosłam wrażenie, że po za uśmiechem, nie ma nic więcej do pokazania. Sam Riley boski, podobnie jak Stefan. Całość mi się bardzo spodobała zwłaszcza zakończenie. Morał zdecydowanie lepszy od klasycznej baśni. Ja osobiście polecam :)

    OdpowiedzUsuń