niedziela, 8 grudnia 2013

Stuck in Love

Cześć! Są takie dni, kiedy zdecydowanie dłuży mi się noc i nie mogę zasnąć, chociaż wiem, że jeśli tego nie zrobię, następnego dnia będę wyglądać i czuć się jak zombie. Ale jak tu się zmusić...? Wierzcie mi, liczenie owiec jest przereklamowane! Postanowiłam więc wykorzystać tę bezsenną noc na obejrzenie dwóch filmów. Ot tak, żeby szybciej zleciał czas. Pierwszym z nich było właśnie "Stuck in Love" i jego recenzję zamieszczę dzisiaj. Drugim - "Masz wiadomość" i recenzja również się pojawi. Do tego zalegam ze "Spadkobiercami" i "El Internado", o których też coś napiszę w najbliższym czasie :)


Głównym bohaterem filmu jest William Borgens, sławny pisarz, który nie potrafi sobie ułożyć życia po rozwodzie z żoną - Ericą. Kiedy wszyscy starają się go przekonać, aby ruszył dalej, nie patrząc za siebie, William, choć próbuje sobie wmówić, że może to zrobić, nie jest w stanie... Zamiast pracować nad nową książką, Borgens zajmuje się szpiegowaniem żony. Jest pewny, że któregoś dnia wróci... (Wierzcie mi, ma swoje powody, żeby w to wierzyć i to całkiem dobra, choć trochę naiwna historia.) W tym samym czasie poznajemy dzieci Williama: szesnastoletniego Rusty'ego, który mieszka z ojcem i dziewiętnastoletnią studentkę - Samanthę - żyjącą pełnią życia.

Film opowiada perypetie tych czterech osób i ich sympatii, splecionych mocno ze sobą, a także porusza trudny temat relacji w rodzinie, która się rozpadła... Mamy więc Samanthę, która wydaje własną powieść, zainspirowaną swoimi doświadczeniami, nienawidzącą własnej matki i bojącej się zranienia; Rusty'ego, który decyduje się zacząć korzystać z życia jak jego siostra, przed co w dość krótkim czasie wdaje się w bójkę oraz zdobywa dziewczynę; Williama, próbującego ruszyć naprzód i wdającego się w niezobowiązujący romans z sąsiadką - Tricią; Ericę, która najbardziej na świecie pragnie nawiązać kontakt z córką i sprawić, by przestała ją nienawidzić; Kate - dziewczynę Rusty'ego mającą problem z narkotykami i, w końcu, Lou - niesamowicie wrażliwego chłopaka, który zmienia życie Samanthy i jej postrzeganie świata.




Film mnie zauroczył. Podświadomie czułam, że będzie dobry, chyba ze względu na świetną obsadę. Przede wszystkim Greg Kinnear - tak bardzo utrwalił mi się w roli dobrych ojców, szczególnie mających jakieś problemy, że nie wyobrażam go sobie w innej roli. Aktor zasługuje na pochwałę. Był bardzo przekonujący w roli nieszczęśliwego ojca-pisarza. Warto też wyróżnić Lily Collins w roli Samanthy. W "Stuck in Love" nie grała już grzecznej, zagubionej dziewczynki. Pokazała, że równie dobrze wypada w roli szorstkiej, niezwykle inteligentnej studentki, która równie mocno może kochać co nienawidzić. Podobała mi się też kreacja Logana Lermana. Mam jakiś sentyment do tego aktora. Wypadł przekonująco. Grał, jak zwykle, ułożonego, grzecznego, słodkiego chłopca, do tego romantyka. (Czasem mam wrażenie, że nigdy nie wybiorą go do roli tego "złego"; chyba nawet do niej za bardzo nie pasuje.) W scenie, gdy dzwonił do Sam, żeby przekazać jej bardzo smutną wiadomość, trudno było się nie wzruszyć i nie uronić kilku łez. Fajnie zagrali też: Nat Wolff i Liana Liberato. Podobali mi się w swoich rolach, choć już tak wielkiego wrażenia na mnie nie robili.


Podobała mi się jeszcze Kristen Bell. Swoją rolę zagrała na luzie, bez oporów. Podziwiam ją, szczególnie, że grała kochankę u boku aktora o siedemnaście lat starszego! Jeśli chodzi o rolę Jennifer Connelly (bardzo nie lubię tej aktorki, sama nie wiem, dlaczego), zagrała dobrze. Nie mogę powiedzieć nic więcej, bo nie będę obiektywna.

Cały film, oprócz gry aktorskiej i fabuły, zaskoczył mnie pozytywnie muzyką. Bardzo podobały mi się kawałki: "Home" Edwarda Sharpe'a and The Magnetic Zeros, "At your door" Biga Harpa, Mike'a Mogisa i Nathaniela Walcotta oraz "I Won't Love You Any Less" Nata and Alexa Wolfa. Wszystkie piosenki były super, ale te spodobały mi się najbardziej.


"Stuck in Love" to film, który warto obejrzeć. Porusza nie tylko temat miłości, ale też trudnych rodzinnych relacji. Traktuje o tym, że należy wybaczać; że trudno żyć w ciągłej nienawiści do rodzica, bo krzywdzimy nie tylko jego, ale też siebie. Wiele osób pomyśli, że "Stuck in Love" jest mało ambitny i naiwny. Możliwe, jednak ma w sobie to coś, co sprawia, że ogląda się go niezwykle przyjemnie; który sprawia, że na końcu filmu na twojej twarzy pojawia się wielki uśmiech i masz ochotę pójść i przytulić się do swoich rodziców i podziękować im za to, że po prostu są. Myślę, że więcej mówić nie trzeba. Jeśli jesteście zainteresowani, obejrzyjcie! Czuję, że się nie rozczarujecie!

Pozdrawiam, Inka

5 komentarzy:

  1. W sumie to ciekawy film :) Będę o nim pamiętać!
    PS. Mogę coś poradzić? Lepiej będzie, jeżeli posty nie będą pisane kursywą - ciężko się wtedy czyta, przynajmniej ja tak mam. To taka lekka sugestia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie obejrzę ten film:). Zapowiada się ciekawie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy zaczęłam czytać Twoją recenzję, wydawało mi się, że już kiedyś obejrzałam ten film... Jednak nie, ale zamierzam to nadrobić.
    Pozdrawiam :)
    izkalysa

    OdpowiedzUsuń
  4. Obsadę ma całkiem nie złą, musze go obejrzeć, ale to po świętach, teraz katuję Kevina ;d

    + zapraszam do mnie w wolnej chwili ;)
    http://67igrzyskaoczamijulites.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    J

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie za rzadko oglądam filmy. Brak mi czasu.

    OdpowiedzUsuń