czwartek, 26 grudnia 2013

Percy Jackson: Morze potworów

Hej! Już dawno chciałam coś napisać, ale brak czasu i problemy z komputerem mi to uniemożliwiały. Trochę na to późno, ale życzę wam wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku! Postanowiłam napisać jedną z zaległych notek. Właściwie nie wiem, kiedy ani czy w ogóle dam radę napisać te wcześniejsze, ale że w temacie kina jestem właściwie na bieżąco, to zdecydowałam się napisać coś o filmie, który widziałam już dawno temu - myślę, że warto coś o nim wspomnieć.

Z Percym Jacksonem zetknęłam się jakieś trzy lata temu, kiedy do kin wchodziła pierwsza część ekranizacji kultowych książek Ricka Riordana. (Wtedy chyba zresztą nie cieszyły się jeszcze taką sławą i popularnością wśród dzieci i młodzieży jak teraz.) "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Złodziej Pioruna", czyli pierwsza część, podobała mi się. Oglądając zwiastun drugiej części, coś czułam, że film okaże się klapą, ale czego się nie robi, żeby obejrzeć lubianą i znaną twarz na większym ekranie? Właśnie dlatego zdecydowałam się obejrzeć "Percy Jackson: Morze potworów".


Percy jest nastoletnim synem greckiego boga - Posejdona. Od czasu ostatniej przygody mieszka i uczy się w obozie półkrwi. Pewnego dnia bariera chroniąca obóz zostaje naruszona, przez co nie może już zapewniać bezpieczeństwa dzieciom bogów. Szansą na odbudowanie bariery jest zdobycie złotego runa. Percy wraz z przyjaciółmi wyrusza po nie na Morze Potworów. Czeka tam na nich wiele niezapomnianych przygód i niebezpieczeństw, którym będą musieli stawić czoło...

Fabuła jest trochę bardziej skomplikowana, niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Dochodzą nowe postacie, nowe wątki i kolejne zawiłości, których wynik pozwoli twórcom filmu na zekranizowanie kolejnej części powieści pana Riordana. (Są już zresztą informacje, że trzecia część "Percy Jackson i Klątwa Tytana" zostanie przeniesiona na ekran za rok.) Oprócz znanych już z pierwszej części Percy'ego (Logan Lerman), Annabeth (Alexandra Daddario) oraz Grovera (Brandon T. Jackson), pojawiają się także Clarissa La Rue (Leven Rambin) i Tyson (Douglas Smith).



Po obejrzeniu filmu stwierdzam, że jest on skierowany głównie do młodszej widowni. Pierwsza część zrobiła na mnie wrażenie głównie dzięki interesującym postaciom, ciekawą fabułą, dobrą grą aktorską i efektami specjalnymi. W drugiej części trochę mi tego wszystkiego zabrakło. Jasne, mamy przygodę, odważnego dzieciaka, który pragnie uratować innych przed zagładą, ale w pewnym momencie staje się to po prostu nudne. Percy to tylko Percy i - przede wszystkim - znów TEN SAM Percy. Zawsze dobry, grzeczny, ułożony. Może gdyby trochę zwątpił, przeszedł na złą stronę mocy, ale nie! On jest tą dobrą postacią i chyba już zawsze nią będzie. Fabuła była przewidywalna, a gra aktorska wcale nie taka dobra. Efekty specjalne pozostały jednak na tym samym, dobrym poziomie.

Pewnie za bardzo czepiam się szczegółów, bo przecież chodziło o to, by film podobał się dzieciom; by był dla nich wiarygodny. Choć zabrakło mi wielu rzeczy od strony związanej z fabułą, to cała reszta wydaje się być bez zarzutu. Promowanie przyjaźni i tolerancji okazało się naprawdę świetnym pomysłem! Myślę, że warto obejrzeć film razem z maluchami (tylko nie przesadzajmy z progiem wiekowym). "Percy Jackson: Morze potworów", choć nie zachwyca, jest dobrym filmem, który można obejrzeć w rodzinnym gronie; jest filmem, z którego można się czegoś nauczyć.

Pozdrawiam, Inka

3 komentarze:

  1. Dla mnie pierwsza część to była totalna maskara :-) Nawet nie będę próbować z kolejnymi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, to raczej film dla młodzieży, ale nie był znowuż taki zły... Za to książka jest całkiem przyjemna i wesoła :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co masz na myśli mówiąc młodszej widowni ? :)

    OdpowiedzUsuń